Recenzja filmu

Pocałunek smoka (2001)
Chris Nahon
Jet Li
Bridget Fonda

Policjant z Pekinu

Po sukcesach <a href="aa=628,fbinfo.xml" class="text"><b>"Matrixa"</b></a> i <a href="aa=1394,fbinfo.xml" class="text"><b>"Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka"</b></a> azjatyckie kino walki
Po sukcesach "Matrixa" i "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" azjatyckie kino walki przeżywa renesans porównywalny z boomem jaki nastąpił w czasach, kiedy w amerykańskich filmach zaczął grać Bruce Lee. Jackie Chan, czy Jet Li to już nie aktorzy znani zaledwie wąskiej grupie odbiorców, ale prawdziwe gwiazdy, których honoraria liczone są w milionach dolarów. Na ekranach kin zaczynają powoli pojawiać się produkcje znane do tej pory jedynie azjatyckiej widowni, jak np. "Iron Monkey" Yuen Woo-Pinga, który w Stanach promował sam Quentin Tarantino. Podobny wzrost zainteresowania azjatycką kinematografią możemy zaobserwować również w naszym kraju. W wypożyczalniach wideo pojawia się coraz więcej filmów tego typu, a i w telewizji można już obejrzeć całkiem przyjemne produkcje, czego dowodem jest emitowany już od jakiegoś czasu przez TV4 cykl produkcji rodem z Hong Kongu, czy też pokazywana niedawno w TVP "Czarna maska" z Jetem Li w roli głównej. Oczywiście z całej tej sytuacji doskonale zdają sobie sprawę producenci, którzy wykorzystując popularność azjatyckich filmów usiłują realizować obrazy podobne. Przykładem takiego filmu jest wyprodukowany przez Europejczyków wg scenariusza Luca Besson "Pocałunek smoka", w którym główną rolę odtwarza gwiazdor kina akcji Jet Li. Niestety, "Pocałunek smoka" udowadnia również, że nikt poza specjalistami Hong Kongu nie potrafi nakręcić naprawdę porywającego filmu walki. Bohaterem obrazu jest Liu Jian, chiński policjant, który przybywa do Paryża, żeby pomóc francuskiej policji w ujęciu groźnego handlarza narkotyków azjatyckiego pochodzenia. Na miejscu okazuje się jednak, iż inspektor Richard, do którego został przydzielony, jest brutalnym przestępcą, który swojego nowego współpracownika zamierza wrobić w morderstwo. Wraz z dowodem zbrodniczej działalności Liu ucieka przez policjantem i jego psami, ale zdaje sobie sprawę, że sam w obcym kraju niewiele może zdziałać. Na swojej drodze spotyka jednak Jessicę, prostytutkę, której Richard odebrał córkę i teraz zmusza do nierządu. Wspólnie stawią oni czoła zbrodniarzowi i sprawią, że sprawiedliwość znowu zatriumfuje. Twórcy przyznają, że prace nad scenariuszem trwały zaledwie półtora miesiąca i to niestety widać. Nie chodzi mi już o samą fabułę bo ta, zgodnie z regułą gatunku jest jedynie pretekstem do pokazania kolejnych scen walk, ale o poziom dialogów, które miejscami są beznadziejne i banalne, a także o dłużyzny, których z powodzeniem można było uniknąć. Gdybym nie wiedział na pewno, że sam Besson podpisał się pod scenariuszem to nigdy bym w to nie uwierzył. Nie będę się jednak rozpisywał na temat fabuły obrazu. Wszyscy miłośnicy filmów walki wiedzą, że scenariusze nigdy nie były ich najmocniejszą stroną, najważniejsze w produkcjach tego typu były, są i będą walki. W "Pocałunku smoka" oglądamy je w wykonaniu najlepszego, moim zdaniem, obecnie 'kopacza' Jeta Li, kilkukrotnego mistrza świata w stylu Wu Shu. Ten 38 letni aktor jest dziś uważany za jednego z największych gwiazdorów azjatyckiego kina, a w Chinach, skąd pochodzi, jest niemalże bohaterem narodowym. Jet Li ma na swoim koncie kreacje w tak popularnych filmach jak "Dawno temu w Chinach" (część 1,2, 3 i 4), "Ochroniarz z Pekinu", czy "Czarna maska". W 1998 r. aktor wcielił się w postać przeciwnika Martina Riggsa i Rogera Murtaugha w obrazie "Zabójcza broń 4". Kreacja ta otworzyła mu drzwi do Hollywood i uczyniła jego nazwisko znane widzom na całym świecie. "Pocałunek smoka" jest pierwszym filmem europejskim aktora, ale oferuje on chyba jedne z najlepszych walk Li w całej jego karierze. Pojedynki z trenującymi karate policjantami, czy finałowa walka z bliźniakami są rewelacyjne i zapierają dech w piersiach. Niestety, również i tutaj nie obyło się bez wad. Pojedynki są bowiem fatalnie sfilmowane. O ile w filmach azjatyckich walki bohaterów prezentowane są przy pomocy długich ujęć, dzięki czemu widz może naprawdę podziwiać umiejętności aktorów, o tyle w "Pocałunku smoka" kamera ciągle zmienia pozycję i punkt widzenia, co gorsza dołożono do tego jeszcze bardzo szybki montaż i w rezultacie pojedynki wyglądają jedynie, jak brutalne 'pranie się po pyskach'. A szkoda, można to było zrobić lepiej. O aktorstwie również rozpisywał się nie będę. Dość powiedzieć, że takie gwiazdy, a zarazem utalentowani artyści jak Bridget Fonda i Tcheky Karyo wypadają na ekranie dość blado i kreacje, które stworzyli na pewno nie zostaną przez potomnych uznane za najlepsze. Bardzo przyjemna jest natomiast muzyka. "Pocałunek smoka" podobnie jak "Taxi 2" ilustruje bowiem francuski rap i wszyscy miłośnicy tego gatunku powinni być usatysfakcjonowani. "Pocałunek smoka" nie jest filmem najlepszym. Ma całą masę wad, ale trzeba też oddać sprawiedliwość Francuzom, że podjęli się rzeczy trudnej - zrobienia obrazu 'azjatyckiego' w Europie. Nie wyszło im to najlepiej, co nie zmienia faktu, że "Pocałunek smoka" ogląda się przyjemnie i bez znużenia. Warto popatrzyć na niesamowite walki, ale nie w kinie a na wideo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones